Od początku
Okej, jakiś czas temu wyruszyłem w podróż – w sumie upłynęło już niemal sześć tygodni… Spodziewałem się, że podróż będzie długa. Nie pomyliłem się. Nie wiedziałem, dokładnie dokąd i dokładnie za czym będę podróżował. Nadal dokładnie nie wiem.
Przez ten czas przemierzyłem parę krajów, w jednych zatrzymując się krócej, w innych dłużej. Wszystkie fajne, niektóre nawet bardzo. We wszystkich chleb trochę droższy niż w Polsce, w niektórych dużo droższy. Momentami byłem tam bardziej jako turysta, płynący z tłumem znanych atrakcji, a kiedy indziej jako zamyślony nieznajomy błąkający się po zupełnie szarych osiedlach przedmieść.
Nie sposób naraz wszystko streścić, w sumie nie jest mi nawet łatwo zacząć o tym opowiadać, bo nieszczególnie przywykłem do opowiadania. Jednak myślę sobie, że chyba warto. Bo czuję, że w przeciwnym razie te dwa sposoby życia – ten przed wyjazdem i ten po – będą się coraz bardziej rozjeżdżać, zamiast współgrać. Dlatego chciałbym Wam opowiadać o rzeczach ciekawych i o rzeczach dla mnie ważnych, które przytrafią mi się w drodze.
Będę robił to tu :) Minimalistycznie – jak widać po blogu – totalnie minimalistycznie. Wszystko zawsze tu, a na fejsbukach, czy gdzie tam kto potrzebuje, będę dawał znać.
Co u mniej słychać?
Od dwóch dni jestem w Walencji, tylko na parę dni. Trafiłem tutaj z Malty, na której z kolei spędziłem ostatnie 2 tygodnie. Sama Malta w porządku, tak na 4 dni. Spędziłem tam jednak znacznie więcej czasu, bo trafiłem do Two Pillows Boutique Hostel – f-e-n-o-m-e-n-a-l-n-e-g-o miejsca, w którym pracującym tam ludziom udało się stworzyć atmosferę jak we wspólnym, dużym domu.
W moim wieku, młodsi, starsi, dużo starsi, dwa razy starsi, z całego świata – wszyscy zadowoleni. Porządne dormitoria i tak dalej, ale przede wszystkim świetne przestrzenie wspólne. W dowolnej chwili znajdziecie kogoś do bardzo interesującej rozmowy albo wspólnego przejścia się gdzieś, ale da się również posiedzieć w skupieniu. Wieczorem znajdziecie, choć nie szukaliście, kompanów do kolacji, a już po, przy przedłużającej się rozmowie, wypijecie kieliszek czy dwa wina. Na papierze każdy hostel chce tak wyglądać – tam to po prostu działa.
Co dalej?
Dlaczego ja o tej Malcie? Bo w tym miejscu jednoznacznie utwierdziłem się, że życie z dużą, różnorodną grupą ludzie w jednym budynku to jest coś do zrobienia. Co istotniejsze: ja, człek nie najbardziej otwarty na świecie, szukający często osamotnienia, mogę dobrze w takich warunkach funkcjonować. Żyję radośniej, poznaję ludzi, świat i siebie intensywniej. Wcale nie potrzebuje od tego odpoczywać, bo jakimś cudem daje mi to dużo energii.
To były zaledwie dwa tygodnie, a czy tak będzie za kolejne dwa? A za dwa miesiące czy dwanaście? Nie wiem, od jakiegoś czasu staram się mniej gdybać i po prostu mówić sobie – sprawdzam. Co by dobrego o Two Pillows nie mówić, to mimo wszystko jest to miejsce dla typowych podróżników, a ja chciałbym stopniowo przesuwać akcenty: rozmowy oplatające cały świat i wszystkie tematy odrobinę przekierować w stronę szeroko pojętej przedsiębiorczości, aktywności zawodowej. Trochę więcej dowolnej “produktywnej” aktywności w skupieniu, choćby oznaczała ona wspomaganie kogoś z mojego otoczenia pracującego nad jakimś projektem czy pisanie tutaj. Bo co raz bardziej czuję głód działania, budowania.
Dlatego 14.11 przeskakuję 100 km z Walencji do Xabii, kierunek co-living/co-working Sun and Co..
Do następnego!
P.S. Mały bonus
Two Pillows wita!
Taką Maltę widziałem najczęściej
Two Pillows - jak w domu. Tylko sprzątać nie trzeba.
A to już Walencja i miejsce wokół którego chodziłem przez półtorej godziny smakując każdej perspektywy.